Witajcie!
Przedwczoraj wybrałam się na wycieczkę po sklepach zielarskich w moim mieście ( posiadam jak się okazało całe dwa! ) w poszukiwaniu olejku tamanu. Niestety w żadnej go nie uświadczyłam, więc na pocieszenie zaopatrzyłam się w olejek pichtowy i ze słodkich migdałów jako bazowy do tego pierwszego, a dodatkowo w wychwalaną maskę Biovax i maseczkę z czerwonej glinki... :)
Jeśli chodzi o olej pichtowy wykazuje on właściwości immunostymulujące (pobudza układ odpornościowy), a także silny wpływ przeciwgrzybiczny, przeciwroztoczowy, jak i przeciwbakteryjny. Mnie zależy na tej ostatniej właściwości, olej ma pomagać w walce z wągrami i rozszerzonymi porami. Pomyślałam sobie, że może warto wypróbować alternatywę naturalną, zamiast tych wszystkich Garnierowskich i nie tylko 'czystych skór', które bywa, że straszą składami...
Bardzo zainteresowała mnie maseczka z glinki czerwonej szczególnie, że już od dłuższego czasu stosuję tę Ziajowską. I znów pomyślałam o bardziej naturalnym wyborze i samodzielnym tworzeniu maski.
Na opakowaniu czytamy : maska z glinki czerwonej firmy CATTIER, konfekcjonowana przez firmę AFP w Polsce.
Opakowanie zawiera dwie paczuszki po 10g.
Cena 5,50 zł
Wskazania do zabiegu :
- cera tłusta, mieszana wrażliwa z problemami naczyńkowymi,
- skóra wrażliwa z utratą jędrności,
- skóra zniszczona i przesuszona,
- dla kobiet i mężczyzn w każdym wieku,
Działanie:
- neutralizuje wolne rodniki,
- redukuje zaczerwienienia i podrażnienia,
- pobudza mikrocyrkulację,
- oczyszcza skórę z toksyn,
- napina i odpręża skórę,
- długotrwałe głębokie nawilżenie i wzmocnienie,
- ochrona DNA i wzmocniona odporność immunologiczna skóry,
- przeciwdziałanie starzeniu skóry,
- poprawa napięcia i kolorytu,
Proponowany przez producenta czas kuracji - seria minimum 6 zabiegów raz w tygodniu, a następnie dla podtrzymania efektów raz w miesiącu.
Moje spostrzeżenia :
Uradowana zaraz po powrocie z zakupów przystąpiłam do działania.
Najpierw dokładnie oczyściłam twarz, następnie zabrałam się za tworzenie maski. Na opakowaniu zaproponowane jest rozrabianie proszku z dowolnie wybranymi olejkami i wodą. Ja użyłam oleju ze słodkich migdałów. Co ważne producent proponuje zużycie jednej saszetki na jedną aplikację, ale moim zdaniem połowa w zupełności wystarcza. Do połowy zawartości saszetki dodałam łyżkę oleju i tyle samo wody. Wymieszałam na jednolitą masę i nałożyłam na twarz.
Kolor jest znacznie intensywniejszy niż w przypadku maski z czerwoną glinką od Ziaji ( co od razu daje do myślenia na temat tego ile tak właściwie jest tej glinki w maseczce ).
Zalecany czas trzymania maski na twarzy to około 15 minut. I tu uwaga! Należy pamiętać by maski nie doprowadzić do wyschnięcia, o co wcale nie trudno, bo już po 5 minutach czuć jak się zsycha. Ja by temu zapobiec spryskiwałam twarz wodą z buteleczki z atomizerem.
Po 15 minutach...
Zmywanie nie jest trudne, twarz bardzo szybko staje się czysta, a dodatkowo zyskujemy :
- ładniejszy koloryt skóry,
- delikatne nawilżenie,
- uczucie czystej skóry,
- zero błyszczenia, zdrowy mat
Postaram się używać jej regularnie i dam Wam znać czy efekt jest warty sześciodniowego straszenia domowników ( tak, moja mama się mnie wystraszyła... ;) )
Całkiem interesująca ta maseczka, daj znać jak się będzie spisywała. :)
OdpowiedzUsuńO, u Ciebie też glinkowo :D
OdpowiedzUsuńCiekawa ta maseczka :)
OdpowiedzUsuńtak dużo dobrego słyszałam o glinkach ;)
OdpowiedzUsuń