piątek, 7 grudnia 2012

Thai girl



Witajcie ! :)





Dzisiaj przyszedł czas na odsłonę mojej tajskiej inspiracji. Przyznam, że ta tematyka przysporzyła mi sporo problemów, bo po przetrzęsieniu zasobów internetu nie znalazłam nic, co by mnie jakoś konkretnie zainspirowało...
Ale nie poddałam się i dałam upust własnej hm... wyobraźni? Wyobraziłam sobie po prostu tajską kobietę oczyma Europejczyka, czyli kobietę egzotyczną, trochę tajemniczą, w kolorach nieznanych nam kwiatów...
Jeśli makijaż nie jest stricte tajski - wybaczcie. :) 


Kosmetyki :


  • podkład L'oreal True Match W1,
  • korektor Essence I Love Stage,
  • puder Maybelline Affinitone 24,
  • róż z palety Sephory,
  • cienie Sleek Curacao,
  • biały mat MIYO,
  • sypkie cienie Verona - złoty i brąz,
  • czarna kredka Gosh,
  • brązowa MIYO,
  • eyeliner Rimmel Glameyes,
  • tusz Essence I Love Extreme,
  • szminka Lovely 004 + pomadka z palety Sephora,




Pozdrawiam! :*



środa, 5 grudnia 2012

Makijaż inspirowany zimą i słów kilka o dwóch tuszach do rzęs...

Witajcie :)




Nie wiem jak Was, ale mnie zmroziło nadejście zimy szczególnie, że nie należę do jej szczególnych entuzjastek... ;)
Najbardziej obraziłam się na nią w poniedziałkowy poranek, kiedy na dobre zagościła za oknem, a ja wracając od mojego Ukochanego spędziłam mrożące krew w żyłach ( dosłownie ;) ) chwile czekając na autobus...
Postanowiłam się jednak jakoś z nią pogodzić i zamiast ulepić bałwana , stworzyłam mój zimowy makijaż... ;)







Kosmetyki, których użyłam:

  • podkład Rimmel Match Perfection wersja słoiczkowa 200,
  • puder Maybelline Affinitone 24,
  • róż Virtual 11,
  • korektor L'oreal Touche Magique,
  • cienie Sleek Bad Girl,
  • biały mat MIYO,
  • turkus Sephora, 
  • tusz L'oreal Volume Million Lashes,
  • eyeliner Golden Rose,
  • czarna i brązowa kredka MIYO,
  • pomadka Lovely 04,



Dodatkowo chciałabym Wam napisać o moich dwóch ulubionych ostatnio tuszach do rzęs.
Uwielbiam je kupować i jak wiele z Was nieustannie poszukuję swojego ideału, ale w całym tym szaleństwie mam swoją metodę - nawet jeśli kupiłam kolejny nowy to czekam z rozpoczęciem używania do momentu, aż któryś z dwóch aktualnie rozpoczętych dogorywa. 
Boję się, że używając na raz wszystkich, niektóre pozasychają, albo odejdą w zapomnienie. ;)
Obecnie w kosmetyczce goszczą :

L'oreal Volume Million Lashes

Bardzo go lubię, bo robi to, co robić powinien. Wydłuża, ładnie pogrubia i utrzymuje się na rzęsach przez cały dzień. Aplikacja dwóch warstw w zupełności mnie zadowala, a dodatkowo daleki jest od tworzenia znienawidzonych przeze mnie owadzich nóżek, o które nie tak ciężko w przypadku niektórych tuszy... ;) 
Nie jestem wielką fanką silikonowych szczoteczek, ale w tym przypadku zaczynam się do nich coraz bardziej przekonywać. 
Jeżeli miałabym mu za coś przyznać minus to jedynie za cenę - ok. 50 zł  według mnie to trochę sporo.



Drugim aktualnie używanym jest Rimmel Scandaleyes Extreme Black. 


Kupiłam go kierując się swoją intuicją i na szczęście nie czuję się nią rozczarowana.  :) Tak jak i L'oreal spełnia moje oczekiwania zarówno co do efektu, jak i trwałości, chociaż wydaje mi się, że łatwiej zrobić nim sobie 'krzywdę' nakładając go za dużo. Może stworzyć wspomniane wyżej 'owadzie nóżki'.
Lubię go za dużą szczotę, bo takich właśnie jestem zwolenniczką, a także za odcień czerni, który rzeczywiście jest bardzo wyrazisty. 
Bez problemu spędza ze mną cały dzień, nie kruszy się i nie osypuje. Jest też tańszy od pierwszego-ok 30 zł. 


Słowem podsumowania z obu tuszy jestem bardzo zadowolona, gdybym jednak musiała wybierać wolę milion rzęs od L'oreala i to właśnie ten prawdopodobnie kupię ponownie. :)
Używacie opisanych przeze mnie tuszy? A może polecicie mi coś, co w końcu ostatecznie powali mnie na kolana, tak by moje rzęsy pozostały w stałym związku z jednym produktem? :)

Pozdrawiam! 
Trzymajcie się ciepłooo! :)

środa, 28 listopada 2012

Zielona herbata



Witajcie Dziewczynki!


Dziiisiaj mam dla Was drugą porcję moich japońskich inspiracji w związku z zabawą u Domi. :) Nie wiedziałam za co by się tutaj zabrać i do głowy wpadł mi dwie myśli - zielona herbata i zielarka. Postanowiłam więc stworzyć zielarkę popijającą zieloną herbatę i tak oto makijaż nabrał zieleni... ;)



Dodatkowo odgrzebałam moją starą paletę z Sephory, którą wspominam dobrze tylko przez wgląd na fakt, iż była wymarzonym prezentem... Poza różami i kilkoma cieniami reszta jest koszmarnej pigmentacji. Jasne cienie to zupełne nieporozumienie i powiem Wam, że ta przygoda z marką Sephora sprzed dobrych kilku lat temu nadal budzi we mnie jakiś brak zaufania do ich produktów... 





Kosmetyki:

  • podkład L'oreal True Match Golden Ivory,
  • korektor L'oreal Touche Magique,
  • puder Bourjouis Healthy Mix 53,
  • róż ze wspomnianej wyżej palety Sephory,
  • Sleek Curacao,
  • cytrynowy cień z paletki no name,
  • biały mat MIYO,
  • czarna kredka no name,
  • tusz Essence I Love Extreme,
  • szminka L'oreal Neonic Orange,



Pozdrawiam! :)

wtorek, 27 listopada 2012

Dzienniak



Witajcie! :)



Dziś pokażę Wam makijaż, który traktuje jako 100% dzienniak. Jak już kilka razy wspomniałam lubię mocniejsze oko o każdej porze dnia i nocy, kreski, czarna linia wodna oka, oj taaak - to lubię. Postanowiłam jednak zrobić sobie dziś 'na złość' i zrezygnować z moich ukochanych eyelinerów i czarnych kredek. Przyznaję - o dziwo czułam się w nim dobrze, lżej. 





Kosmetyki:

  • podkład L'oreal Lumi Magique N4
  • korektor Essence I Love Stage,
  • puder Bourjois Healthy Mix vanilla,
  • cień L'oreal Magnetic Coral na powiekach, a także na polikach :)
  • cienie NYC island sunset,
  • złoty z paletki Sleek Oh So Special,
  • biały mat My Secret,
  • brązowa kredka MIYO,
  • tusz Rimmel Scandaleyes Extreme Black,
  • szminka Maybelline Colorsensational nr 103,



Pozdrawiam! :)

Zainspirowana Japonią.










Witajcie! :)

Ponieważ bardzo spodobała mi się zabawa na blogu Domi, postanowiłam do niej dołączyć. :) Ten tydzień przebiega w klimacie japońskim i w związku z tym starałam się nadać swoim licom japońskiego rumieńca... ;) 

Nie jestem do końca zadowolona z efektu, miałam problem ze światłem i z samymi zdjęciami, zastanawiałam się nawet czy wrzucać na bloga ten makijaż... ale stwierdziłam, że skoro już się nad nim napracowałam to niech sobie będzie... :) 




Kosmetyki:


  • podkład Maybelline Affinitone creamy beige + Bourjois Healthy Mix vanilla
  • korektor Essence I Stage + L'oreal Touche Magique,
  • puder Bourjois Healthy Mix vanilla,
  • róż Virtual nr 11,
  • cienie Sleek Curacao + Oh So Special,
  • biały mat MIYO,
  • eyeliner Rimmel Glameyes,
  • tusz Essence I Love Extreme, 
  • czarna kredka MIYO,
  • szminki Lovely 04 + Rimmel 021,

Pozdrawiam!


czwartek, 22 listopada 2012

na górze brązy, a na dole niebieskości!



Witajcie! :)



Tworząc ten makijaż myślałam o czymś, co nadawałoby się do noszenia zarówno na dzień, jak i na wieczorne wyjścia. Początkowo kolorystyka miała obejmować jedynie gamę łosi, koralu, brązu i czerni, ale kiedy już skończyłam górną powiekę dolna aż się prosiła o muśnięcie jakimś innym kolorem, a pod ręką były niebieskości... ;)



Makijaż powstać musiał, bo kiedy tylko dowiedziałam się o nie lada gratce w Rossmanie, a mówię tu o upuście na kolorówkę to oczywiście nie omieszkałam zrobić mini zakupów, a jak zakupy i nowe produkty to przecież trzeba je niezwłocznie przetestować! ;)
Jak na razie nabyłam wprawdzie tylko tusz Rimmela Scandaleyes Extreme Black, którego nigdy wcześniej nie używałam (ale duuuża szczota mnie do niego przekonała... :)), szminkę Maybelline w odcieniu delikatnego różu ( ostatnio mam hopla na punkcie takich kolorów) i eyeliner Rimmel Glameyes, bo jeszcze nie był w moim posiadaniu i ciekawość wzięła górę... ;) Po pierwszym użyciu jestem zadowolona, ale w głowie już snuję plany kolejnych 'łupów' z Rossiego... ;)






Kosmetyki : 

  • podkład Maybelline Affinitone + L'oreal Lumi Magique,
  • korektor L'oreal Touche Magique,
  • puder Maybelline Affinitone, 
  • róż Virtual nr 11,
  • bronzer L'oreal Glam Bronze dla blondynek ( standardowo w roli rozświetlacza :) )
  • paletka Sleek Oh So Scpecial i Bad Girl,
  • biały cień MIYO,
  • cień L'oreal Magnetic Coral,
  • brązowa i czarna kredka MIYO,
  • tusz Rimmel Scandaleyes Extreme Black,
  • szminka Maybelline Colorsensational nr 103,







środa, 24 października 2012

Delikatny turkus

 Witajcie!

Zauważyłam u siebie ostatnio tendencję do podświadomego wypierania jesieni ze świadomości, co obfituje nie tylko kolorowymi zakupami, ale i makijażem być może niekoniecznie w odcieniach typowo jesiennych... Moja dzisiejsza makijażowa propozycja zainspirowana jest niedawno zakupionym sweterkiem ( a odnosząc się do mojego braku akceptacji jesieni - ze wszystkich możliwych kolorów, a były one raczej stonowane wybrałam ten - najbardziej żywy... ;) )

Mam nadzieję, że Wy też nie dajecie się jesiennej aurze, która ( o zgrozo! ) zgodnie z ostatnimi prognozami może zmusić nas do noszenia grubszych swetrów, a kto wie może i czapek i rękawiczek. Brrr... ;)

Ps. Na jutro przygotowałam recenzję kremu Clarena Stem Cells, który dostałam jako testerka. I aż ciężko uwierzyć mi we własne szczęście - ledwo zalogowałam się na ofemini.pl , pierwszy raz zgłosiłam swoją kandydaturę do testów, a już zostałam wylosowana!  Szczęście o tyle spore, że krem baaardzo przypadł mi do gustu, ale o tym jutro. :)

Ściskam Was ciepło!

Kosmetyki:
  • podkład Rimmel Match Perfection 200 - soft beige,
  • korektor Essence I Stage,
  • puder Maybelline Affinitone 24 gloden beige,
  • bronzer Joko Marrakech Dream dla brunetek,
  • cienie - My Secret, paletka Sleek Curacao, L'oreal,
  • brązowa kredka MIYO,
  • błyszczyk Bell Air Flow,




piątek, 28 września 2012

prostota dnia codziennego.

Witajcie Dziewczyny!


Dzisiaj tak na szybko o makijażu, który idealnie pasuje na dzień. Przynajmniej moim zdaniem, ale co ja tam wiem, jestem uzależniona od mocniejszego oka... ;)
Makijaż nie jest nowy, stworzyłam go kiedyś na poczet pewnego konkursu, ale ponieważ uważam go za fajną propozycję na dzień postanowiłam go wykopać z zasobów pamięci mojego komputera. ;)






Mam nadzieję, że się Wam podoba. Wybaczcie zdawkowość i milczenie, ale od dłuższego czasu walczę z chorobą, która skutecznie wysysa ze mnie całą energię...

Pozdrawiam!

środa, 12 września 2012

bransoletkotwórstwo







Witajcie Dziewczyny!





Dzisiaj nietypowo nie wspomnę słowem ani o makijażu, ani też o żadnym kosmetyku, dzisiaj opowiem Wam, co lubię czasem robić wieczorami. :)
Wszystko zaczęło się jakiś czas temu, kiedy naszła mnie ochota by trochę pokombinować. Rozbroiłam wtedy starą skórzaną kurtkę i orientalną chustę z koralikami na części pierwsze i tak oto powstała pierwsza bransoletka. Spodobało mi się połączenie skóry z metalicznym błyskiem i dzisiaj stworzyłam trzecią już ozdobę w tym stylu. 
Starałam się Wam dokładnie pokazać, jak ją wykonywałam, ale uwierzcie mi jako nowicjuszka w fotografowaniu swoich poczynań trochę się z tym namęczyłam... ;) 
Całą zabawę rozpoczęłam od wybrania materiałów.
Bazą jest oczywiście kawałek starej skórzanej kurtki do którego dobrałam łańcuszek w srebrnym kolorze.
Zszyłam oba elementy ze sobą, przeplatając nić przez oczka łańcuszka.


Spojrzałam na efekt i postanowiłam coś dodać. W ręce wpadł mi kolczyk bez pary z drobnymi łańcuszkami, które z pomocą kombinerek szybciutko od niego odpięłam. 


Cieniutkie łańcuszki różnej długości przyszyłam tak by stanowiły centralny element bransoletki w kolejności od najkrótszego do najdłuższego. Na koniec przyszyłam zapięcie i założyłam na rękę. :)


Na koniec pokażę Wam jeszcze moje dwie poprzednie bransoletki. 
Szczególna sympatią darzę tą ze złotymi koralikami, którą stworzyłam jako pierwszą. :)


Mam nadzieję, że chociaż trochę zainspirowałam Was do własnoręcznego tworzenia biżuterii. To wielka frajda nosić coś, co same wykonałyśmy, a dodatkowo mamy pewność, że jest to unikatowe. 


Pozdrawiam,

Paula.

czwartek, 6 września 2012

niebieski makijaż i zielone liście cudownej rośliny!

Witajcie Dziewczyny!


Przybywam dziś do Was z nowym makijażem, a także z pewną poradą przede wszystkim dla tych z Was, które borykają się z podrażnieniami po goleniu nóg, tak jak i niestety ja... :(

Okazuję się, że jest dla Nas ratunek!
... ale o tym za moment, tymczasem przedstawiam Wam to, co ostatnio zmalowałam. :)

Bardzo lubię kolorowe makijaże, szczególnie tworzyć... ;) ponieważ na co dzień preferuje bardziej neutralny look. Pomyślałam jednak, że póki jeszcze kalendarzowe lato trwa można nasycić powieki niebieskościami i tak też właśnie uczyniłam. ;)

  • podkład L'oreal True Match odcień Rose Vanilla,
  • puder Bourjois Healthy Balance nr 53,
  • puder brązujący L'oreal Glam Bronze odcień dla blondynek, zastosowany jak zwykle jako roświetlacz :)
  • róż Virtual nr 11,
  • paletka Sleek Curacao,
  • pojedynczy cień MIYO matowa biel,
  • eyeliner Golden Rose,
  • czarna i brązowa kredka MIYO,
  • tusz Miss Sporty Pump Up Lash,
  • chińskie sztuczne rzęsy,
  • błyszczyk Wibo z różanej kolekcji,


A teraz czas na wspomniane ukojenie podrażnionych nóg i nie tylko...
Tym cudownym specyfikiem jest żel aloesowy!

Właściwości żelu z aloesu :


Oczyszczające, antyseptyczne, przeciwświądowe, przeciwgorączkowe, odżywcze, nawilżające, rozszerza naczynia krwionośne, oraz posiada właściwości przeciwzapalne i promujące rozrost komórkowy.


Ja po mój żel udałam się do sklepu zielarskiego, zależało mi na jak najwyższym stężeniu aloesu i jak najmniejszej ilości dodatkowych składników.

Żel, który posiadam jest produktem firmy Alter Medica.


Co mówi producent :

Aloe Vera Żel przeznaczony jest do pielęgnacji każdego rodzaju skóry, również wrażliwej. Zawiera naturalne składniki aktywne : wyciąg z aloesu, d-panthenol, allatoninę i glicerynę. Łagodzi stany zapalne i podrażnienia skóry wywołane czynnościami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Wykazuje właściwości nawilżające, ściągające oraz regenerujące. Bezwonny, hipoalergiczny, szybko się wchłania, nie natłuczcza skóry.



W spisie działania wymienionym przez producenta czytamy, że żel :
  • łagodzi stany zapalne skóry,
  • niweluje podrażnienia m.in. na skutek golenia, depilacji,
  • przywraca naturalny proces odnowy naskórka,
  • chłodzi, niweluje uczucie pieczenia i świądu po ukąszeniu owadów,
  • łagodzi skutki oparzeń słonecznych,



Moja opinia :

Musze przyznać, że ten żel okazał się moim zbawieniem. Moja skóra bardzo źle reaguje na depilacje i golenie i niestety po każdym takim zabiegu była cała pokryta drobnymi czerwonymi kropeczkami, które m.in. uniemożliwiały mi odsłonięcie nóg tego samego dnia, kiedy doprowadzałam je do gładkości....
Producent proponuje nawet kilka aplikacji w ciągu dnia na wybrane partie ciała, jeśli zachodzi taka potrzeba. Poza podrażnieniami miałam kilka strupków, które nie mogły się wygoić, więc zgodnie z tą sugestią, trzy razy dziennie nakładałam na nie odrobinę żelu. Po kilku dniach stosowania wszystkie niemal zniknęły!
Oczywiście zdążyłam także przetestować żel zgodnie z pierwotnym zamysłem, czyli jako ulgę dla podrażnionych nóg iii... efekt mnie całkowicie zaskoczył!
Zaraz po goleniu pojawili się moi kropkowi (nie)przyjaciele, sięgnęłam po mój specyfik i dosłownie po 5 minutach nie było śladu po podrażnieniach!

Jestem całkowicie oczarowana działaniem tego żelu, dlatego gorąco go Wam polecam.

Ostatnie sugestie :
  • Żel raczej nie nawilży, a jeśli już to bardzo delikatnie. Ma to jednak swoje plusy - z powodzeniem można go nałożyć na twarz jako baza pod makijaż. 
  • Myślę, że aby efekty były naprawdę super ważna jest systematyczność,
  • Jest super wydajny, konsystencja żelu wpływa na łatwość aplikacji, wystarczy niewielka ilość.

A teraz kilka 'parametrów'... ;)

Cena - 12 zł ( nie wiem ile wynosi cena regularna, bo miałam szczęście i trafiłam w moim sklepie na aloesową promocję )

Pojemność - 150 ml

Naprawdę polecam!! :)

I serdecznie Was pozdrawiam!
Do napisania, do przeczytania! :)

Paula :)




piątek, 31 sierpnia 2012


Witajcie!

Przedwczoraj wybrałam się na wycieczkę po sklepach zielarskich w moim mieście ( posiadam jak się okazało całe dwa! ) w poszukiwaniu olejku tamanu. Niestety w żadnej go nie uświadczyłam, więc na pocieszenie zaopatrzyłam się w olejek pichtowy i ze słodkich migdałów  jako bazowy do tego pierwszego, a dodatkowo w wychwalaną maskę Biovax i maseczkę z czerwonej glinki... :)
Jeśli chodzi o olej pichtowy wykazuje on właściwości immunostymulujące (pobudza układ odpornościowy), a także silny wpływ przeciwgrzybiczny, przeciwroztoczowy, jak i przeciwbakteryjny. Mnie zależy na tej ostatniej właściwości, olej ma pomagać w walce z wągrami i rozszerzonymi porami. Pomyślałam sobie, że może warto wypróbować alternatywę naturalną, zamiast tych wszystkich Garnierowskich i nie tylko 'czystych skór', które bywa, że straszą składami...
Bardzo zainteresowała mnie maseczka z glinki czerwonej szczególnie, że już od dłuższego czasu stosuję tę Ziajowską. I znów pomyślałam o bardziej naturalnym wyborze i samodzielnym tworzeniu maski.

Na opakowaniu czytamy : maska z glinki czerwonej firmy CATTIER, konfekcjonowana przez firmę AFP w Polsce.

Opakowanie zawiera dwie paczuszki po 10g.

Cena 5,50 zł

Wskazania do zabiegu :  
  • cera tłusta, mieszana wrażliwa z problemami naczyńkowymi,
  • skóra wrażliwa z utratą jędrności,
  • skóra zniszczona i przesuszona,
  • dla kobiet i mężczyzn w każdym wieku,
Działanie: 

  • neutralizuje wolne rodniki,
  • redukuje zaczerwienienia i podrażnienia,
  • pobudza mikrocyrkulację,
  • oczyszcza skórę z toksyn,
  • napina i odpręża skórę,
  • długotrwałe głębokie nawilżenie i wzmocnienie,
  • ochrona DNA i wzmocniona odporność immunologiczna skóry,
  • przeciwdziałanie starzeniu skóry,
  • poprawa napięcia i kolorytu,
Proponowany przez producenta czas kuracji -  seria minimum 6 zabiegów raz w tygodniu, a następnie dla podtrzymania efektów raz w miesiącu.

Moje spostrzeżenia :

Uradowana zaraz po powrocie z zakupów przystąpiłam do działania.
Najpierw dokładnie oczyściłam twarz, następnie zabrałam się za tworzenie maski. Na opakowaniu zaproponowane jest rozrabianie proszku z dowolnie wybranymi olejkami i wodą. Ja użyłam oleju ze słodkich migdałów. Co ważne producent proponuje zużycie jednej saszetki na jedną aplikację, ale moim zdaniem połowa w zupełności wystarcza. Do połowy zawartości saszetki dodałam łyżkę oleju i tyle samo wody. Wymieszałam na jednolitą masę i nałożyłam na twarz.

Kolor jest znacznie intensywniejszy niż w przypadku maski z czerwoną glinką od Ziaji ( co od razu daje do myślenia na temat tego ile tak właściwie jest tej glinki w maseczce ). 
Zalecany czas trzymania maski na twarzy to około 15 minut. I tu uwaga! Należy pamiętać by maski nie doprowadzić do wyschnięcia, o co wcale nie trudno, bo już po 5 minutach czuć jak się zsycha. Ja by temu zapobiec spryskiwałam twarz wodą z buteleczki z atomizerem.

Po 15 minutach... 
Zmywanie nie jest trudne, twarz bardzo szybko staje się czysta, a dodatkowo zyskujemy :
  • ładniejszy koloryt skóry,
  • delikatne nawilżenie,
  • uczucie czystej skóry,
  • zero błyszczenia, zdrowy mat
Postaram się używać jej regularnie i dam Wam znać czy efekt jest warty sześciodniowego straszenia domowników ( tak, moja mama się mnie wystraszyła... ;) )



środa, 29 sierpnia 2012

błyszczący kącik.

Witajcie Dziewczyny!





Tytuł ma się tak samo do makijażu, jak i mojego obecnego nastroju...

Wczoraj skarżyłam się Wam na kradzież mojego kota i chyba dopiero dziś dotarło do mnie, że faktycznie go nie ma i raczej już nigdy nie będzie. I chociaż moja kocica pocieszyła mnie nowym 'narybkiem' to czuje się rozdarta i szczerze mówiąc jest mi po prostu smutno.
Chciałam oderwać myśli oglądając film i repertuar wybrałam sobie wprost brawurowo sięgając po 'ukamienowanie Sorayi M.', który trudną tematyką spowodował kolejne iskrzenie kącików... ( Szczerze polecam Wam ten film, poszerza horyzonty, opowiada prawdziwą historię i szokuje, że ukamienowanie nadal stanowi karę w wielu miejscach na świecie. )
Ostatecznie sięgnęłam po pędzle i oto efekty.







Kosmetyki, których użyłam:

  • podkład Bell Skin Correction System odcień Cappucino zmieszany z Affinitone Sand Beige ( jak większość z Was ruszyłam na Biedronkowe polowanie i z czystej ciekawości za kolosalną sumę 5 zł kupiłam ten podkład... ;) )
  • puder Hean Illumination w kolorze brzoskwini
  • róż Virtual 02
  • bronzer MF
  • kredki brązowa i czarna MIYO,
  • cienie Sleek Curacao
  • złoty cień w kremie Virtual,
  • tusz Miss Sporty Pump Up Lash
  • błyszczyk Bell Air Flow 






A żebyście nie myślały, że jestem tylko narzekającą sztywniarą...
'tapetowanie' w wersji zdystansowanej... ;)



Ps. a tak wygląda mój kotek pocieszacz. Wykapana panda!