piątek, 15 marca 2013

ach Bourjois!

Witajcie Dziewczyny! :)

Chciałabym się dziś podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami na temat BB kremu od Bourjois. Wygrałam go do testów u Antoniny i nie urywam, że bardzo mnie to ucieszyło, bo od dawna cenię sobie produkty Boujrois. 
Testowałam go z wielką przyjemnością od miesiąca, nadszedł czas, by po wnikliwym zapoznaniu się z jego właściwościami powiedzieć na jego temat kilka słów... :)

Zacznijmy standardowo od obietnicy producenta...
Producent proponuje nam produkt, który ma spełniać osiem obietnic. 

Po pierwsze ma wyrównywać koloryt skóry, a dzięki zawartości mineralnych pigmentów doskonale kamuflować zmarszczki i drobne wypryski. 
Punkt dla Boujrois! Rzeczywiście koloryt jest wyrównany, skóra ma jednolity odcień, a kryje chyba mocniej niż sugeruje opis ( mnie to akurat bardzo odpowiada ).


Po drugie wygładzenie i lekko pudrowe wykończenie niepozbawiające skóry zdrowego blasku. Skóra wygląda na gładką.
Ta obietnica również jest spełniona, widać pudrowe wykończenie ( ja nie nakładam już na niego żadnego pudru ), a także gładkość.

Po trzecie obijające światło pigmenty mają za zadanie tuszować niedoskonałości i optycznie wyrównywać koloryt skóry.
Zdarza się, że na mojej twarzy pojawi się jakiś nieprzyjaciel, a w konsekwencji tego później lekki strupek. Na szczęście BB krem nałożony punktowo na niedoskonałość ładnie ją tuszuje, staje się prawie niewidoczna.

Po czwarte nasza skóra po użyciu tego kremu ma wyglądać na wypoczętą. Podkrążone oczy, poszarzały odcień skóry to przeszłość. Producent zapewnia o promiennym wyglądzie.
Nie wiem czy dodaje on mojej skórze promienności, niewątpliwie kiedy jest w gorszej kondycji to 'przykryta' czymś mocniej kryjącym wygląda lepiej, ale niekoniecznie by wyglądać bardziej promiennie muszę sięgać akurat po niego.

Po piąte podkład zawiera drobinki pudru absorbujące sebum, co ma zapewnić naszej skórze nienaganny mat.
Po nałożeniu go na skórę rzeczywiście się nie świecę. Lubię efekt jaki daje ten krem, bo mimo właściwości matujących twarz nie wygląda płasko, a mat nie jest zbyt mocny. 

Po szóste składana jest nam obietnica antystarzeniowa, gdyż krem ma chronić przed negatywnym wplywem środowiska i sprawiać, że skóra na dlugo zachowa młody wygląd.
Ciężko jest mi ocenić wiarygodność tego punktu, bo nie zauważyłam żadnej różnicy. Być może jeśli faktycznie chroni to efekt byłby widoczny po dłuższym użytkowaniu.

Po siódme podkład zawiera specjalną formułę zwiększającą stopień nawilżenia naskórka, a skóra pozostaje nawilżona przez cały dzień.
Bardzo lubię to w podkładach Boujrois, że rzeczywiście nawilżają. Mój ukochany Healthy Mix pomijając jego inne właściwości między innymi dlatego podbił moje serce. BB krem również nawilża i myślę, że dzięki tej właściwości pozostaje na mojej skórze dłużej, a cera przez cały dzień wygląda przyjemnie.

Po ósme, tak na koniec mamy filtr SPF 20, by chronić skórę przed szkodliwym działaniem promieni UV.
I bardzo dobrze! bo ja z reguły nie używam kremów z filtrem, a tak zawsze w jakimś stopniu uchronię skórę. :)

Cena - ok. 60 zł
Pojemność - 6 g

A teraz czas na pokazane efektu na mojej twarzy czyli naoczne porównanie. :)
Jak widzicie moja skóra nie jest jednolita, posiadam piegi, które uaktywniają się na lato. Moim zdaniem krycie jest mocne, po nałożeniu BB kremu piegi są niewidoczne.

Słowem podsumowania myślę, że produkt jest warty wypróbowania. Jeśli chcecie połączyć dobroczynne właściwości kremu z dobrze kryjącym podkładem to warto sięgnąć po Boujrois BB cream. 
Ja po skończeniu pierwszego opakowania chętnie zaopatrzę się w kolejne ( bo jedyną wadą tego cuda jest to, że używany codziennie szybko ubywa... ;) )

Ps. a co Wy sądzicie o tym produkcie? Używałyście go? Nosicie się z zamiarem zakupu?


Produkt ten otrzymałam na blogu Antoniny z serwisu bangla.pl, za co bardzo dziękuję! :)


środa, 13 marca 2013

Powietrze

Witajcie Kochane!

Ostatnimi tygodniami walczę z czasem i nie mam tu wcale na myśli intensywnej kuracji antystarzeniowej... Walczę z upływem godzin i dni, które przepływają mi przez palce, zbierając chwile, które z rozkoszą poświęciłabym na malowanie, blogowanie, obserwowanie. 
Na obecny moment batalię wygrywa uciekinier zegar, ale ponieważ chcę mu pokazać, że bez względu  na to jaki wysiłek włoży, by zniweczyć moje plany to ja się jednak nie poddam i zamiast kapitulacji mam dla Was pierwszy makijaż z serii makijażowych stylizacji u Milomanii :) Nie jestem do końca zadowolona wiem, że mogłam to zrobić lepiej, jednak postanowiłam go opublikować, żebyście całkiem nie zapomniały wyglądu mojej facjaty... ;)

Pierwszy tydzień to żywioły. Ja wybrałam powietrze. Nie bardzo wiedziałam, jak się za ten niewidoczny żywioł zabrać i jedyne co przyszło mi na myśl to przejrzystość, u mnie ma ją symbolizować srebrny brokat. Wyobraziłam sobie czyste, świeże powietrze, a ponieważ za oknami nadal zima to moje powietrze  jest mroźne... ;)



Kosmetyki, których użyłam:

  • podkład L'oreal True Match W1 golden ivory,
  • puder Bourjois Healthy Mix 52 vanilla,
  • jako róż cień MIYO no. 15 bubblegum,
  • rozświetlacz Virtual 13 pink glow,

  • baza pod cienie Ingrid Cosmetics,
  • cień MIYO no.1 white i no.15 bubblegum,
  • cień Pierre Rene no. 182 city night,
  • paletka Sleek Curacao,
  • Inglot Duraline,
  • srebrny brokat,
  • tusz L'oreal Volume Million Lashes,

  • pomadka Miss Sporty 007 i'm sweet + Wibo różany błyzczyk 01,

Pozdrawiam Was serdecznie!! :* 

piątek, 8 marca 2013

Bez różu ani rusz! ;)


Witajcie! :)

Dzisiaj tak na szybko o różu... ;)
Nie jest to mój ulubiony kolor, chociaż przyznaję, że coraz bardziej się do niego przekonuję. Podobają mi się różowe pomadki, różowe policzki, dziś spodobal mi się także róż na powiekach... ;) I przyznaję, że aż westchnęlam ze smutkiem, że nie mogę użyć takiej 'mocy' w makijażu do pracy... ;) ( co ja poradzę, że tak bardzo lubuję się w sile oka... dobrze, że niektóre z Was mnie rozumieją... :) )


Moją inspiracją byl make up w stylu arabic, a także... Nicky Minaj. ;) Malując sluchalam sobie tej pani, co nastroilo mnie na brokat w kącikach oczu... ;) 

Cóż... mam nadzieję, że moja różowa propozycja przypadnie Wam do gustu. :)

Kosmetyki, których użyłam:

  • podkład L'oreal Lumi Magique N4 pure beige,
  • puder Maybelline Affinitone 24 golden beige,
  • jako róż cień MIYO no.15 bubblegum,

  • baza pod cienie Ingrid Cosmetics,
  • czerń z paletki Sleek storm,
  • cień MIYO no.15 bubblegum,
  • cień MIYO no.01 white,
  • fioletowy cień NYC City Duet Eye Shadow 811B island sunset,
  • czarna kredka MIYO,
  • brokat,
  • duraline Inglot,
  • tusz Rimmel Scandaleyes extreme black,

  • pomadka Wibo 04,


Pozdrawiam Was serdecznie! :*

środa, 6 marca 2013

żyję... ;)



Witajcie Dziewczyny!

Długooo milczałam i nie było to bynajmniej spowodowane moim lenistwem. Niestety mój netbook odmówił posłuszeństwa i musiałam go oddać do serwisu, a panom go obsługującym nie spieszno było naprawić usterkę...
Muszę przyznać, że bardzo za Wami tęskniłam i chociaż miałam dziś ciężki dzień, a oczy niemal mi się zamykają to postanowiłam skrobnąć do Was kilka słów. :)
Liczę, że zrozumiecie i wybaczycie mi moją ciszę. Od jutra zacznę nadrabiać blogowe zaległości, bo dziś kiedy rzuciłam szybko okiem na nowości u Was byłam niezmiernie szczęśliwa, że mogę znów Was na bieżąco czytać.




Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie poruszyła wątku makijażowego... ;) Zrobiłam dziś kilka zdjęć tego, co zmalowałam przed wyjściem z domu, czyli można powiedzieć, że zaprezentuję Wam moje dzienne wcielenie. 
Ps. Fakt, że jest dzienne nie znaczy wcale, że szczędziłam oku na 'mocy'... ;) 

Chciałam koloru i sięgnęłam po niebieskości, chciałam też lekkości, więc całość okala róż na policzkach i ustach. Użyłam także nowości w mojej kosmetyczce, na którą trafiłam przypadkiem, a w której się zakochałam. Mowa o rozświetlającym różu z Virtual, który w swojej delikatności świetnie podkreśla kości policzkowe.
Mam nadzieję, że udało mi się go uchwycić na zdjęciach... :)




A teraz słów kilka na temat wspomnianego różu... :)

Producent przedstawia go nam jako niezwyciężonego w walce o subtelny i świeży wygląd. Formuła różu zawiera naturalny, tłoczony na zimno olej Sacha Inchi, rośliny bogatej w witaminy ( zwłaszcza E) i nienasycone kwasy tłuszczowe. Zawarty w różu olej ma uelastyczniać strukturę skóry i pozwalać zachować optymalny bilans lipidowy naskórka. Witamina E dodatkowo ma hamować procesy starzenia się skóry.
Doskonale skomponowane odcienie, stapiają się z kolorytem cery, a jedwabista konsystencja ma ułatwiać aplikację oraz zapewniać długotrwały efekt bez smug.
Do wyboru róże satynowe lub rozświetlające.

( nie jestem dobra w obszernych recenzjach więc wybaczcie - zrobię to po swojemu )

Mój róż pochodzi z grupy rozświetlających to odcień nr 13 pink glow.


Plusy:

  • trwałość - utrzymuje się na policzkach cały dzień,
  • wybor kolorów - nie jest ich może dużo, ale myślę, że każda z Was znalazłaby swojego ulubieńca,
  • piękne rozświetlenie - maleńkie drobinki delikatnie odbijają światło, efekt jest bardzo subtelny, nieprzerysowany,
  • cena - niewygórowana cena, a jakość naprawdę przyjemna,


Minusy? Hm... nie lubię bajek o antystarzeniowym działaniu kosmetyku, którego głównym zadaniem jest dodawanie urody policzkom i nie wierzę w to działanie. Mnie wystarcza, że róż nie uczula i zwyczajnie nie szkodzi skórze.

Cena - ok. 10 zł,
Dostępność - w moim mieście Drogerie Polskie oraz małe sklepy kosmetyczne,

Podsumowując - jeśli szukacie fajnego, niedrogiego rozświetlacza mogę Wam polecić ten z Virtuala, do wyboru są dwa odcienie - różowy o którym dzisiaj mowa i brzoskwiniowy, w którym już się zdążyłam zakochać i którego nie omieszkam nabyć w najbliższej przyszłości... ;)

Polecam. :)

Pozdrawiam Was serdecznie! :*

środa, 20 lutego 2013

O tym jak polubilam się z cieniami Single Eyeshadow od Pierre Rene + makijaż



Witajcie!


Pisałam Wam niedawno o dwóch matowych cieniach Pierre Rene. Cóż... dzisiaj dokupiłam dwa kolejne odcienie i nie sądzę, żebym na nich poprzestała... ;)
A skoro tak bardzo mi się spodobały to chciałam się z Wami podzielić tym cóż tak bardzo mnie w nich urzekło. 




Zacznijmy od tego, co mówi nam o nich producent.

Eyeshadows Matt to wyjątkowa, silikonowo-mineralna formuła cieni matowych, która zapewnia długotrwałość makijażu i aksamitność aplikacji. Zwiększona zawartość mikropigmentów każdego koloru wpływa na intensywność barwy w makijażu.
Single Eyeshadow utrzymują się na powiece nienagannie zapewniając idealny makijaż przez cały dzień.

Pojemność - 1,5g
Cena - ok. 8,50 zł, a na stronie Pierre Rene 6,49 zł
Dostępność - z tego, co mi wiadomo Drogerie Jasmin, Drogerie Polskie i mniejsze, 'osiedlowe' drogerie.

Do zdecydowanych plusów zaliczam:

  • świetną pigmentację,
  • trwałość - od rana do wieczora wyglądają niezmiennie żywo,
  • nie rolują się, nie osadzają w załamaniach powieki,
  • nie zauważyłam, aby osypywały się w trakcie aplikacji (chyba, że się mocno przesadzi z ilością cienia),
  • ilość odcieni - każdy znajdzie coś dla siebie,


Jeśli chodzi o minusy to jedyny jaki przychodzi mi na myśl to opakowanie, a dokładniej otwieranie. By dostać się do cienia należy przesunąć przeźroczystą płytkę zakończoną aplikatorem i dwa z czterech posiadanych przeze mnie cieni naprawdę ciężko otworzyć. ( a z lekko natłuszczonymi np. kremem dłońmi staje się to wręcz niemożliwe... )

Podsumowując - na pewno kupię jeszcze kilka kolorów. Cienie spelniają moje oczekiwania, a wykonywanie makijaży z ich użyciem to czysta przyjemność.




Postanowilam także zmalować coś, co laczyloby wszystkie te kolory, efekty możecie obejrzeć poniżej... :)
(poza opisywanymi cieniami występują także matowy brąz z paletki Sleek Storm oraz biały mat od MIYO)



Pozdrawiam Was serdecznie! :)

wtorek, 19 lutego 2013

na żółto i na niebiesko + nowość mascara Maybelline the Rocket


Witajcie!


Ponieważ za oknem dość ponuro, a mi w głowie nieustannie huczą słowa - więc chodź pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko... to zamiast świata postanowiłam siebie pomalować w tej kolorystyce... ;)





Kosmetyki, których użyłam:

  • podkład L'oreal True Match Golden Vanilla,
  • puder Maybelline Affinitone Golden Beige 24,
  • róż Virtual 22,

  • baza Ingrid Cosmetics,
  • biały mat MIYO,
  • mat Pierre Rene nr 182 city night,
  • Sleek Curacao, Storm,
  • czarna i brązowa  kredka MIYO,
  • złoty cień w kremie Virtual,
  • klej DUO + chińskie sztuczne rzęsy,

  • pomadka Wibo 04,








Dwa dni temu otrzymałam przesyłkę od Maybelline, ponieważ znalazłam się w grupie tysiąca szczęśliwców, którym dane jest ją testować. 
Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy, bo jak pewnie każda z Was i ja lubię sprawdzać kosmetyczne nowinki... ;)

Czym właściwie charakteryzuje się the Rocket ( według producenta )?

  •  bezgrudkową objętością rzęs gwarantowaną przez szczoteczkę Jet-Glide, która dodatkowo ma pokrywać każdą rzęsę od nasady, aż po same końce w mgnieniu oka,
  •  8x więcej wybuchowej objętości,


Nim zacznę się rozwodzić nad jej faktycznym działaniem pokażę Wam, co zdziałała na moich rzęsach.


Nie jest to może żadne dramatyczne podkreślenie, ale rzęsy wyglądają ładnie. Sama szczoteczka mimo moich pierwszych obiekcji jest wygodna w użyciu, przy wprawnej aplikacji nie ma ryzyka większych grudek czy owadzich nóżek.
Tusz nie odbija się, nie kruszy, noszony cały dzień wieczorem nadal wygląda nienagannie. 
Nie odnotowałam także problemów z demakijażem, płyn miceralny Bourjois usunął go z rzęs w mgnieniu oka.

Podsumowując... Nie jest to tusz, który wywoła efekt wow, ale myślę, że nie będzie także wielkim rozczarowaniem.
Dość dobry produkt w niezbyt wygórowanej cenie ( jeśli się nie mylę  ok 25 zł.
Warto spróbować na własnych  rzęsach.

sobota, 16 lutego 2013

Mięta

Witajcie! :)

Zacznę od tego, że znów czuję, że trochę zaniedbałam swój i Wasze blogi. Czy będę się tłumaczyć? ;)
Powiem tak - kiedy po dłuuugim miesiącu wreszcie widzi się Ukochaną osobę to nawet ukochane kosmetyki kolorowe idą w odstawkę... ;) 


W ramach przeprosin mam dziś dla Was odrobinę mięty, która powstała wczoraj całkiem spontanicznie - byłam ciekawa nowych cieni i postanowiłam je przetestować w pełnym makijażu. :)
Cienie o których mowa to maty od Pierre Rene. Trafiłam na nie całkiem przypadkiem, na razie zakupiłam dwa odcienie, ale już wiem, że na tych dwóch się nie skończy... ;) 
Podoba mi się ich pigmentacja i trwałość, a poza tym żywcem potrzebuję matów, więcej matów... ;)

Kosmetyki, których użyłam:

  • Podkład Rimmel Match Perfection (wersja słoiczkowa) 200,
  • Puder Affinitone 24 Golden Beige,
  • Bronzer Kobo 306 egyptian sand,
  • Constance Carrol Shimmer Glimmer 2 Gold Shimmer,

  • Baza Ingrid Cosmetics,
  • Pierre Rene pojedyńczy mat 181 like a green,
  • MIYO biały mat,
  • Sleek Storm,
  • Eyeliner Rimmel Glameyes,
  • Czarna i brązowa kredka MIYO,
  • Tusz L'oreal Volume Million Lashes,

  • pomadka Miss Sporty 007 I'm sweet,
  • pomadka Maybelline Color Sensational 103,























Dodatkowo chciałam się Wam pochwalić, że udało mi się znaleźć się wśród trójki szczęśliwców, którym dane będzie przetestować Burżujowski BB Cream, a wszystko dzięki Antoninie . :)

Bardzo się cieszę, bo darzę dużym uczuciem podkłady tej firmy... ;) Ciekawa jestem jak ta nowość sprawdzi się na mojej twarzy. Mam cichą nadzieję, że polubimy się tak jak ma to miejsce z Healthy Mix. :)
Jak tylko wpadnie mi już w ręce podzielę się z Wami moją opinią. :)



Pozdrawiam Was serdecznie! :)